Nad ranem zbudziły nas odgłosy łamiących się drzew. Miałem nadzieje że rano przestanie padać śnieg i powoli wszystko wróci do normy.
Piątkowy poranek odsłonił obraz jak po bitwie.
Nasza taborowa jabłoń leżała na ziemi 🙁 a w czasie śniadania złamało się drzewo i upadło na umywalnie
Wejście od strony Trzcińska zostało zawalone konarami i sniegiem
Cały Tabor tonął w śniegu.
Samochód ustawiłem tak aby padające drzewa nie uszkodziły go, ale gwarancji żadnej nie było
Nad podestami połamały się okazałe dęby, a na parkingu zalegały czuby drzew
Po solidnym śniadaniu zabraliśmy się do pracy.
Julia która właśnie zgłosiła się do pracy na Taborze przeszła prawdziwy chrzest bojowy 🙂
Agnieszka przed pracą niwelowała różnice rozmiarowe obuwia
w czasie pracy stwierdziła ” pier…. lić Hiszpanie , jednak zostanę drwalem „
Wyprawa do Karpnik trwała 1,5 godziny.
W Sobotę rano zaczęła się odwilż. Usunęliśmy wszystkie przeszkody droga jest przejezdna .
Wszystko działa bez problemów i o dziwo obeszło się bez większych szkód.
Do końca października na Taborze będzie Agnieszka i serdecznie zaprasza do super klimatycznego miejsca.
Tak więc do zobaczenia w Sokolikach 🙂